piątek, 23 marca 2018

23.03 Znów świątynny technikolor


Na pożegnanie z Pangkorem mocny akcent. Imponujący rozmachem i kiczem kompleks świątynny Fu Lin Kong ze zjeżdżalnią dla dzieci, własnym niewielkim Wielkim Murem, idiotycznymi posągami zwierzątek i panoramicznymi widokami. Bawiliśmy się pysznie, zwłaszcza Ola, bo A. wymiękała w upale nawet pod obowiązkową parasolką. Zresztą niech przemówią zdjęcia...











Droga do Foo Lin Kong. Niby boczna, ale nie sposób nie zauważyć.
Zwrot skutera bezproblemowy, “You no fall? Put the keys on the table. Good luck”. Zatem polecam wypożyczalnię przy straży pożarnej. Obok wejścia do “portu” po prawej stronie parę obiadowych lokali typu nasi kandar - obsługa wręcza talerz ryżu, a my nakładamy co chcemy z 15-20 curries do wyboru. Pyszny obiad dla 3 osób za 17 rm? Jak najbardziej.



Za to w Lumut, już na stałym lądzie, nerwowe chwile. W kolejnych budkach na opustoszałym dworcu autobusowym przy przystani mówią, że nie ma biletów do Kuala Lumpur. Po godzinie coś się jednak magicznie znajduje i, uzupełniwszy przekąski, ruszamy do stolicy. 240 km, głównie trasą szybkiego ruchu, w niecałe 3,5 godziny. W drodze hazardowe rozterki - rezerwować nocleg przez Agodę, czy zaryzykować. Rozsądek przegrywa i w upatrzonym na pierwszy ogień Lantern Hotel zjawiamy się po 21.00 jak za dawnych lat. I tu robi się zabawnie, bo recepcjonistka proponuje za pokój ponad 100 rm, na co pokazuję jej w telefonie cenę 80 z Agody i pytam, czy da stosowną zniżkę również dla “walk in”. Dziwne, ale nie chce. Na jej oczach robię więc “rezerwację” i po chwili naburmuszona i tak musi wydać nam klucz/kartę. Wtf?
_____________________________
23.04 - 227 rm
pierożki 4,5
mleczko, batonik 3,5
zupa, makaron, picie 13,5
laleczka 6
wody, soczek, shake 12,5
curry obiadowe 17
orzeszki, banany smż, kawka, wc 9
autobus 55
grab 15
satay 7,5
mleczko, ciasteczko 3

sen 80

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz