poniedziałek, 26 marca 2018

26.03 Malakka - co za nocleg!


Tak, Malakka naprawdę jest tak malownicza. A na dokładkę to widok z naszego tarasu...
W drodze na dworzec autobusowy w KL pierwszy fakap z Grabem. Kierowcy mogą sobie wybrać, czy wolą płatność gotówką czy ściąganie z karty. Ten miał wybraną kartę, ale wykorzystał zwyczajowe zamieszanie przy wysiadaniu z górą bagaży i skasował mnie również w gotówce. Oczywiście, zanim się zorientowałem, zdążyłem już z automatu dać mu *****. Wymiana reklamacyjnych mejli z botami nie przyniosła rezultatu.

Wypasiony dworzec Terminal Bersepadu Selatan jest taki nowoczesny, że wszystkim kojarzy się z lotniskiem. Na dokładkę jakiś geniusz wcielony zorganizował centralną sprzedaż biletów i nie trzeba już biegać od budki do budki, żeby sprawdzić połączenia każdego przewoźnika. Szok i wygoda. A autobusy do Malakki jeden za drugim.

W Malakce uparłem się, żeby z dworca na peryferiach jechać do centrum komunikacją publiczną, co było debilizmem, bo zajęło chyba z godzinę. Ale przecież nam się nie śpieszy. Zostawiam dziewczyny w knajpce i ruszam badać rekomendowane miejscówki. Niby fajne, ale naczytałem się o noclegach w historycznych budynkach, autentycznych wnętrzach i teraz jakoś nic mnie nie powala. Do Wayfarer Guest House zaglądam zupełnym przypadkiem i płoszę się na widok cennika, ale siwa pani Chinka swoje wie i zachęca, żebym rzucił okiem na Author Suite. Cena weekendowa to 222 rm. Ale jest poniedziałek, więc 172. I tak za drogo. Ale może coś obniży, jak ma stać pusty? A jakbym jeszcze wziął na dwie noce? Co powiem na 120 ringgitów? Za taki standard to żart. Na parterze wielki open space z zielonym patio, wyżej pokoje gości. Jesteśmy sami.


Panie pracują, pan dokumentuje...

Właściwie ja już nie muszę tu niczego zwiedzać. Wystarczy mi ten dom i chińska knajpa Sin Yin Hoe na rogu - od 16.00 do północy (zamknięte we wtorki, bo tak). I jeszcze hinduska jadłodajnia vis a vis, gdzie dają obłędną ice tea z limonkami w pełnej lodu, litrowej foliowej torebce ze słomką. A w ogóle to po drugiej stronie rzeczki, obok Notre Dame Mini z pierwszego zdjęcia jest równie mini hindu-dzielnica. Można żyć w tej Malakce...


Nasza genialna miejscóweczka z tarasem na I piętrze.

Psie rzygi od "naszego" Chińczyka. Lokal, klasyczny coffee shop, jak to jedzenie - zerowy wygląd, ale daje zadowolenie.  
_________________________
26.03 - 276
hornbill restaurant śniadanie 30
grab 5, 17, 17!!!
autobus 40
bus 4
kawka, picie 3,5
indianin z olą 11,5
chińczyk kolacja 22
kawki 6

sen 120


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz