1.04 Nudy w Cheratingu

Późny start to nasza życiowa dewiza i specjalizacja. Z Kuantanu do Cheratingu nad morzem mamy tylko 47 km, więc na lokalny dworzec w centrum docieramy dopiero jakoś bliżej południa. Autobus, kiedy w końcu już podjedzie i odjedzie, wlecze się niemiłosiernie, a potem wyrzuca nas gdzieś w połowie drogi. Za półtorej godziny złapiemy połączenie... Na takie dictum okazuje się, że nawet moja cierpliwość ma granice. Małe działanie w telefonie i po 5 minutach melduje się Grab, który za 23 rm teleportuje nas do Cheratingu.

Cherating to wioska, która od jakiegoś czasu żyje już tylko z turystyki, choć na pierwszy rzut oka wygląda jakby nie żyła w ogóle. Podobno fajne, trochę artystyczne miejsce z interesującymi ludźmi i namiastką życia nocnego. W niedzielne popołudnie mocno to wszystko było niemrawe i przykurzone. Wiało dziadem. Tu mamy odbywać rekonwalescencję? Litości. Na dodatek domki w większości daleko od plaży, stłoczone, nieładne. Bida. Co robić, trzeba iść odrobinę upmarket, choć łatwo się zapędzić, bo ładne "chalets" na plaży od 250 rm w górę. Najsensowniejsza opcja jaką znaleźliśmy, to Tanjung Inn - zadbany resort z menedżerem, ogrodnikami, etc. Trochę nie nasza bajka. I my też chyba nie z ich opowieści, bo nie podjechaliśmy busem ani wynajętym autem, tylko przydreptaliśmy z plecakami i wiadomym towarem w wózku. Na recepcji lekkie niedowierzanie. Dość jałowe targowanie skończyło się rekordowymi na tym wyjeździe 160 rm ze śniadaniem za duży, przewiewny, drewniany bungalow z werandą nad stawem. Bujna zieleń. Czyli właściwie tak jak chcieliśmy. 

Plaża 50 m za domkiem. Pusta. Jak wiać, idealna dla dziecka, choć może nie naszego.

No i nie za bardzo jest o czym pisać :-) Na plaży, jak to na plaży, na werandzie, jak to na werandzie. 2,5 dnia w zupełności nam wystarczyło. Żadnego zwiedzania, wieczorem spacery po głównej ulicy, która wcale na główną nie wygląda, bo nic nią nie jeździ, a i budynków przy niej nie za wiele. Z ciekawostek, jakiś kilometr dalej, nad kolejną zatoką, powstał Club Med, więc miejsce jest pewnie skazane na rozwój. Kulinarnie bez porażek, choć z trzech kolacji "na mieście" tylko jedna naprawdę świetna, w Nabill Cafe. Wyborny sos do grillowanych owoców morza ustawił temat. Ceny ogólnie przyjazne.

Czy warto przyjechać do Cheratingu? Miejsce OK na popas w drodze, ale jako cel sam w sobie to raczej wątpliwa destynacja. Choć obiektywnie podładowaliśmy bateryjki.

_________________________
1.04 - 261 rm
śniadanie bombay 31
grab 6, 23
bus 8
orzeszki 4
green tea, mleczko 3
kolacja 25,5
sen 160


2.04 - 229 rm
woda, roti, mleczko, chrupki 17
wybitna kolacja 43
ciastka, woda, kawka 9
sen 160


3.04 - 235 rm
roti, cupcakes, piciu 7
kokosy 10
kolacja 58
sen 160